Trening - sprawdzian siły i wytrzymałości siłowej na podjazdach. Z siłą ok. w końcu trzy miesiące siłowni coś dały, ale z wytrzymałością siłową kiepsko, nogi szybko robią się "puste", może też z powodu grypy jelitowej, która mnie męczyła przez trzy dni. Poza tym "surowa" siła wymaga "urobienia" na rowerze. Za trzy dni maraton w Łodzi może być różnie, pozostaje nastawić się mentalnie :-)
Trzy podjazdy w Zapolicach i Beleniu średnia kadencja dość twarde przełożenie, w siodełku. Dwa powtórzenia z bardzo wysoką kadencją na łagodnych zjazdach. Reszta w drugiej strefie. Samompoczucie dość dobre, pogoda wspaniała.
Trening na trasie Łask, Lutomiersk, Janowice, Łask, Szadek, Boczki, Zd-Wola. Jazda w drugiej i trzeciej strefie, kadencje od średnich do wysokich. Pięć minutowych powtórzeń z bardzo wysoką kadencją. Samopoczucie dobre choć bolał mnie kark (przesadziłem na siłowni we wtorek)
Samotna jazda ma swoje zalety i uroki. Trochę zmęczony grupowymi jazdami na szosie dzisiaj pojechałem tak jak planowałem - cały dystans wytrzymałościowo bez napinki z tętnem nie przekraczającym 140 uderzeń. No, może z wyjątkiem podjazdów w Beleniu i Strońsku gdzie tętno skoczyło na chwilę do 160. Pogoda nie dopisała, od początku mżyło z przerwami, a po dwóch godzinach zaczęło padać i dlatego dziś tylko 74 kilometry. Trasa - Beleń, górki w Strońsku, dolina Warty, Pstrokonie, Burzenin, szosą do Sieradza, Woźniki, Męka (żwirownia w Męce) i powrót do Zduńskiej Woli przez lasy andrzejowskie. Samopoczucie bardzo dobre mimo paskudnej pogody. Trening wytrzymałościowy E1, E2, trochę technika jazdy w terenie.
Samotnie do Widawy i z powrotem spokojnie w tlenie. Wyliczyłem czas tak żeby zdążyć na 15:00 pod biedronkę gdzie stawiło się dzisiaj (razem ze mną) dziewięciu kolarzy. Pojechaliśmy do Warty przez Rossoszycę, polowe lotnisko i z powrotem tą samą drogą. Do Warty jazda na zmiany pod wiatr w dość mocnym tempie. Kilka kilometrów przed nawrotem puściłem koła i spokojnie jadąc poczekałem na powracających kolegów. Reszta jazdy z wiatrem, ale spokojnie nie licząc szybkiego przejazdu przez lotnisko polowe. Nogi dzisiaj miałem ciężkie po czwartkowej siłowni, trzy razy zostawałem i jechałem za grupą :( żeby zbić trochę tętno. Trening wytrzymałościowy, tempo w grupie, kadencje średnie.
Trening objętościowy. Miałem jechać z grupą na szosówce, ale po wczorajszych opadach jezdnie były mokre więc zdecydowałem się na samotną jazdę góralem. Przez Widawę do Burzenina i stamtąd skrótem polnymi drogami do Strońska gdzie spotkałem kolarza z Łasku i razem przez Rossoszycę i Szadek do Zduńskiej. Starałem się nie przekraczać tętna powyżej 140 Hr na płaskim. Na podjazdach (trochę mnie ponosiło) dochodziło do 165 Hr.
Okres podstawowy I, wytrzymałościowo E2, prędkość max 48,5 km/godz. Samopoczucie dobre.
Samotnie na góralu do żwirowni w Męce i z powrotem. W tygodniu popadało trochę śniegu więc opory toczenia były większe niż w ubiegłą niedzielę i znowu jechałem z dość wysokim tętnem. W Męce pojechałem trzy rundy podjazdowo-zjazdowe (te co zawsze) i pojeździłem tu i tam po leśnych drogach. Zaliczyłem lot przez kierownicę w całkiem banalnym i łatwym miejscu ot metrowe zagłębienie, może cztery metry długości, które przejeżdżałem dziesiątki razy. Zaryłem przednim kołem w miękkim żwirze ukrytym pod śniegiem tak skutecznie, że wyleciałem z siodła jak z katapulty i rąbnąłem głową w przeciwległy stok. Kask ucierpiał ja nie :) Pochmurno, zero stopni, prawie bezwietrznie. Samopoczucie dobre, ale... cóż rozzłościła mnie ta gleba na początku treningu. Trza mocno pracować nad techniką i opanowaniem roweru.
Okres przygotowawczy Trening wytrzymałościowy - E2 (znowu na zbyt wysokim tętnie)
Prędkość max 31,2 km/godz, tętno max 163 Hr, przejazdowe od 137 do 152 Hr.
Wracam do domu, a na podwórku mój syn z kolegą stworzył takie cudo ;)
Trening na góralu na trasie do żwirowni w Męce i z powrotem. Zmrożony śnieg dawał ciut większe opory toczenia więc tętno miałem trochę wyższe niż zwykle dochodzące momentami do 160 Hr. W Męce poćwiczyłem technikę, zrobiłem kilka stromych, krótkich podjazdów, dwie rundy po torze downhillowym i trochę kręcenia po ścieżkach leśnych. Pogoda super, słońce i lekki mrozik.
Okres - przygotowawczy Trening wytrzymałościowy - E2 (trochę tętno za wysokie śr. 136 Hr) druga strefa.
Prędkość max. 29,28 km/godz. puls max 162 Hr, kadencje wyższe (dojazd i powrót). Samopoczucie super mimo bólu pleców po wczorajszym treningu siłowym i zmarzniętych okropnie stóp pod koniec jazdy.
Samotnie na góralu. Trasa przez lasy andrzejowskie do Męki na starą żwirownię i z powrotem. Drogi i ścieżki zamarznięte, pokryte cienką warstwą śniegu więc jechało się przyjemnie. Na żwirowni poćwiczyłem trochę technikę, zrobiłem jedną rundę po trasie downhillowej i pokręciłem po ścieżkach leśnych.
Okres - przygotowawczy Trening wytrzymałościowy - E1, E2 w pierwszej i drugiej strefie tlenowej.
Prędkość max 41,92 km/godz, puls max 150 Hr, kadencje średnie i wyższe. Pogoda mrozik -1 st. pochmurno. Samopoczucie dobre (lekki ból nad łydką w lewej nodze).
Noworoczny samotny trening szosowy na trasie Łask - Chorzeszów - Janowice - Lutomiersk - Łask - Zd-Wola. Do Łasku miałem z wiatrem, potem wiatr boczny, wiało dość nieprzyjemnie, sypał drobniutki śnieg w formie lodowych igiełek, które wiatr i przejeżdżające samochody zamiatał po asfalcie. Po nawrocie w Lutomiersku miałem wiatr boczny, ale od przodu, a od Łasku wmordewind i ostatnie 15 km były mało komfortowe bo zmarzły mi stopy i okulary zaszroniały tak, że widziałem tylko licznik i przed sobą... coś tam, coś tam :D
Okres - przygotowawczy Trening wytrzymałościowy - E2 w drugiej strefie na średniej i wysokiej kadencji.
Prędkość max 35 km/godz. Pogoda - szaro, mgliście i mróz -6 stopni. Pulsometr po 25 km przestał działać więc brak danych. Samopoczucie średnie.
Pod biedronką znowu pusto, ale w sumie tak myślałem, że nikogo nie będzie bo pogoda niepewna i mokro więc przyjechałem góralem. Poczekałem 10 minut i postanowiłem dzisiaj zrobić jazdę testową na okoliczność opracowania planu treningowego na przyszły sezon. Dość już chaotycznych i niezaplanowanych bez określonego celu treningów. Najpierw pojechałem na żwirownię w Męce popodjeżdżać i poćwiczyć technikę, a potem na górki w Beleniu i Strońsku, oraz wzdłuż linii brzegowej Warty pojeździć na twardym przełożeniu z niską kadencją, oraz robić sprinty. Potem jazda z wysoką kadencją i reszta wytrzymałościowo do Burzenina, Sieradza i do Zduńskiej. Nie oszczędzałem się w pierwszych dwóch częściach treningu i za Burzeninem byłem już solidnie ujechany :) Wziąłem ze sobą tylko wodę, więc zużyłem cały zapas glikogenu w organiźmie. Ostatnie 30 km to jazda siłą woli. Fotki na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Pogoda dzisiaj - pochmurno i wietrznie, ale dość ciepło, samopoczucie... jakże by mogło być inne na rowerze - super :) Prędkość max 59,7km/godz.
Cyknąłem parę fotek z nietypowych pozycji
Oczywista w czasie jazdy
Bałagan linek pod kokpitem
na żwirowni w męce
idealny asfalt za Burzeninem
czwarta godzina jazdy ujechany na maxa, ale jadę siłą woli i do tego jeszcze wieje w paszczę