Szosa samotnie, trasa Sieradz - Burzenin - Widawa - Łask - Zd-Wola. Prócz rozgrzewki i rozjazdu na ochłonięcie jazda w trzeciej strefie i kilka powtórzeń w czwartej. Tętno średnie 137 maksymalne... pulsometr pokazał 192 !! Mało prawdopodobne, zakłócenia albo chwilowa arytmia.
Szosówką na I etap Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Najpierw do Szadku w tempie dość spokojnym. Pokibicowałem kolarzom i pojechałem do Pabianic przez Chorzeszów i Janowice. W Pabianicach kolarze zrobili dwie rundy więc było dość ciekawie. Po finiszu pokręciłem się trochę między odpoczywającymi ekipami i po obejrzeniu dekoracji wróciłem do Zduńskiej. Średnie tętno 135 max 160. Upał i lekki wiatr. Kolarze w spokojnym tempie posilając się przejeżdżają przez Szadek 500 metrów do mety "cycki" rozprowadzają Jeżowskiego Miodzio rowerki
Szosa z kolegą Jackiem trasa Rossoszyca - Szadek - Łask - Zd-Wola. Pierwsze 15 kilometrów spokojna rozgrzewka, potem jazda w trzeciej strefie i trzy długie powtórzenia w czwartej z momentami na progu tlenowym. Od Łasku znów relaksacyjnie. W Rossoszycy trochę pokropił deszczyk. Pogoda zmienna dość silny wiatr. Średnie tętno 131 maksymalne 166.
Szosa samotnie, trasa Widawa - Burzenin - Sieradz - Zd-Wola. Dzisiaj sesja wytrzymałościowa druga strefa i momentami trzecia, podjazd we Woźnikach w siodełku, ale raczej mocno - 28-30 km/godz. Średnie tętno 130 maksymalne 160.
Trening na szosie do Rossoszycy i z powrotem. Prócz rozgrzewki i rozjazdu na ochłonięcie reszta dystansu w strefie trzeciej i czwartej, podjazd w Męce na progu tlenowym. Tętno średnie 145 maksymalne 167. Nogi trochę ciężkie jakby brak świeżości. Pochmurno, ale ciepło, druga część dystansu pod dość silny wiatr.
Krótki trening szosowy z Tomkiem. Jazda w pierwszej strefie, krótki odcinek tempa na zmiany i dość twardo podjazdy w Beleniu. Średnie tętno 125 max 164.
Szosa samotnie trening w pierwszej i w drugiej strefie tlenowej. W sumie relaks po wczorajszym maratonie. Silny wiatr, ciepło i słonecznie. Tętno średnie 124 max 144 (podjazd w Podgórzu).
Maraton Mazovia MTB w Lublinie. Pojechaliśmy tylko we dwóch ja i syn Tomek. Pogoda już od świtu była wspaniała, słonecznie i ciepło. Trasa maratonu szybka, w większości dukty leśne i polne drogi, trochę szutru, asfaltu, dwa krótkie błotne odcinki i jeden piaszczysty. Raczej płasko, łagodne długie podjazdy i zjazdy. Startowałem z czwartego sektora, Tomek z piątego i po kilku kilometrach ma się rozumieć dogonił mnie. Do 25 kilometra jechaliśmy razem, potem Tomek odjechał do przodu i zniknął mi z oczu. Na mecie nie dałem się dogonić dwóm bikerom z którymi rywalizowałem ostatnie kilka kilometrów. Tomek 229 w open mega i 74 w M2, ja 293 w open mega i 18 w M5 ze stratą 5 minut do Tomka.