Relaksacyjnie na trasie do mostu na Widawce i z powrotem. Miękkie przełożenie. Po godzinie znowu pojawił się ból karku, ale słabszy niż wczoraj. Samopoczucie nienajlepsze. Pochmurno i chłodno.
Wyjechaliśmy na trening w składzie: Grzesiek i team BCT - Mariusz, Dawid, Damian, Jacek i ja. Trasa Kotlinki - Rossoszyca - Zadzim - Dąbrówka - Szadek - Zd-Wola. Młodzi od razu narzucili dość wysokie tempo i musiałem chować się "w kołach". Jak tylko wyjechaliśmy na trasę do Rossoszycy zaczęło się - Mariusz podkręcił tempo do 45km/godz i wytrzymałem to może kilometr - zatkało mnie kompletnie i zostałem. Goniłem peletonik zawzięcie z prędkością ok 38-40km/godz i w końcu w Rossoszycy koledzy zwolnili i doszedłem grupę. Potem jakoś, choć z trudem trzymałem się na kole Jacka, jechaliśmy około 35km/godz, ale pod Zadzimiem miałem już dość, nogi jak z waty i definitywnie strzeliłem. Jakby tego było mało okropnie rozbolał mnie kark, wściekły i zdołowany samotnie z prędkościa 20-25km/godz pokonałem resztę trasy. Szybciej nie miałem siły jechać.
Po pracy pojechałem zrelaksować się na łonie natury. Polnymi drogami do starorzecza Warty pod Strońskiem. Zatrzymałem się żeby popatrzeć na parkę zakochanych łabędzi. Te jak mnie zauważyły przerwały gody i zaczęły podpływać z lekka ku mnie, a jak znalazły się na brzegu zaatakowały mnie fukając nieprzyjaźnie. Wycofałem się na "z góry upatrzone pozycje". Przez Pstrokonie dotarłem na skarpę w Strońsku gdzie paralotniarze kończyli właśnie loty i pakowali sprzęt. Zrobiło się późno więc zrobiłem sobie tempówkę do Zduńskiej na dystansie ok. 7 km. Pogoda wspaniała, samopoczucie super. Fotki na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Relaksacyjnie na trasie Ptaszkowice i okolice - Zapolice - Zd-Wola. Trochę w pierwszej strefie i szybka jazda za skuterkiem na dystansie około kilometra. Spotkałem kolarza z Sędziejowic 65-latka, jechaliśmy razem jakiś czas potem każdy pojechał w swoją stronę.
Z kolegą z teamu Jackiem na trasie Widawa - Burzenin - Sieradz - Polków. Jacek ćwiczył dziś "deptanie" czyli jazdę na ciężkim przełożeniu z niską kadencją przez godzinę, więc cały ten czas siedziałem mu na kole. Dopiero pod Sieradzem trochę pociągnąłem. Od Sieradza do Zduni spokojnie w pierwszej i drugiej strefie. Samopoczucie.. nogi z początku ciężkie po wczorajszym treningu, ale później się rozkręciłem. Pogoda idealna na rower. Moje kadencje średnie i wysokie.
Trening z kolegami Jarkiem, Piotrkiem i Grześkiem. Trasa Kotlinki - Szadek - Łask - Zd- Wola. Do Szadku spokojnie rozgrzewkowo, potem tempo na zmiany do Łasku. Zatrzymałem się na chwilę w sklepiku i koledzy gdzieś się zapodziali, więc samotnie kontynuowałem jazdę - tempówka do mostu karsznickiego. Reszta spokojnie na ochłonięcie.
Samopoczucie dobre, ciepło więc dzisiaj ubrany na krótko.
Relaksacyjnie na trasie Ptaszkowice - Zapolice, samotnie o zachodzie słońca, dla przyśpieszenia regeneracji po wczorajszym maratonie. Samopoczucie super.
Inauguracja sezonu maratonów MTB. Do Łodzi mamy stosunkowo blisko (50 km) więc godzinka jazdy i byliśmy na miejscu. Żelazny skład Teamu BCT : Jacek, ja i bracia Damian, Dawid i Mariusz wystartowaliśmy na dystansie mega. Trasa super wytyczona, wymagająca, mnóstwo podjazdów niektóre bardzo strome i zjazdy gdzie trzeba było naprawdę uważać. Po stacie na kilkukilometrowym odcinku asfaltu jakoś trzymałem się z moim piątym sektorem, ale jak tylko wjechaliśmy w teren zacząłem zostawać. Na zjazdach czułem lęk i dawałem się wyprzedzać. Na płaskim też mnie wyprzedzano tyko na podjazdach trzymałem się z innymi. Dopiero po dwudziestym kilometrze jak byłem gdzieś na poziomie ósmego sektora poczułem rytm wyścigowy i zacząłem mozolnie odrabiać straty. Po czterdziestym kilometrze ci którzy wcześniej wyprzedzali mnie bez trudu, osłabli i po kolei systematycznie doganiałem kolejnych zawodników szczególnie na podjazdach, a tych nie brakowało w końcówce dystansu. Im bliżej mety tym lepiej się czułem, dopiero dwie ostatnie strome góry na trzy kilometry przed metą dały mi solidnie w kość, ale obie pokonałem "w siodle". Na koniec jeszcze wygrałem finisz z bikerem, który ostatni kilometr trzymał się za mną. Koledzy z teamu pojechali wyśmienicie - Mariusz wygrał w kategorii M1 i 10 w open mega, Dawid 3 w MJ i 20 w open, Damian 10 w M1, 53 w open, Jacek 82 w M3 i 221 w open, a ja 23 w M5 i 299 w open. Miałem przyjemność poznać Karolinę Kozelę czołową zawodniczkę MTB w Polsce :-)
Pogoda dopisała ciepło i słonecznie prawie wszyscy kolarze jechali "na krótko".
Podsumowując liczyłem na lepszy wynik, ale za dużo straciłem na pierwszych 20 kilometrach.
Szosówką relaksacyjnie do Ptaszkowic, a potem po okolicznych asfaltowych drogach. Powrót przez Zapolice. Piękna pogoda, ciepło, aż nie chciało się wracać do domu :)
Trening - sprawdzian siły i wytrzymałości siłowej na podjazdach. Z siłą ok. w końcu trzy miesiące siłowni coś dały, ale z wytrzymałością siłową kiepsko, nogi szybko robią się "puste", może też z powodu grypy jelitowej, która mnie męczyła przez trzy dni. Poza tym "surowa" siła wymaga "urobienia" na rowerze. Za trzy dni maraton w Łodzi może być różnie, pozostaje nastawić się mentalnie :-)
Trzy podjazdy w Zapolicach i Beleniu średnia kadencja dość twarde przełożenie, w siodełku. Dwa powtórzenia z bardzo wysoką kadencją na łagodnych zjazdach. Reszta w drugiej strefie. Samompoczucie dość dobre, pogoda wspaniała.