W piękny słoneczny pierwszomajowy, ale chłodny poranek pod biedronką stawiło się ośmiu kolarzy: Marian, Jurek, Wiesiek, Grzesiek, Marek, Andrzej, Kacper i ja. Pojechaliśmy trasą : Szadek, Dąbrówka, Zadzim, Rossoszyca, Woźniki, Sieradz, Burzenin, Widawa, od Pruszkowa samotnie Łask, Szadek, Zduńska Wola. Do Dąbrówki było spokojnie w drugiej strefie tlenowej całą grupą, "robota" zaczęła się po zjeździe na Zadzim, kilka kilometrów pod Rossoszycą zostało nas czterech i jazdę na tym odcinku można by nazwać ciągłym sprintem wszyscy jechaliśmy na full dając sobie coraz mocniejsze zmiany - chyba zaczął rządzić testosteron :) Pod samą Rossoszycą dałem sobie spokój z tym szaleństwem żeby odpocząć. Za Rossoszycą doszedłem trójkę (Grześka, Marka i Andrzeja), chłopaki wyraźnie zwolnili. Potem dogonił nas Jurek i w piątkę jechaliśmy dalej, mocno, na zmiany, ale już bez aż takiej napinki. Jurek zjechał na Zduńską w Widawie, reszta w Pruszkowie i pozostałe 35 km pokonałem sam jadąc w drugiej strefie. Trening urozmaicony, przełamujący ze względu na bardzo mocną jazdę na dłuższych odcinkach i na podjazdach. Kadencje średnie, wyższe i wysokie. Samopoczucie dobre.
Wyjechałem w kierunku Łasku przez Marzenin i Pruszków żeby spotkać Jacka, który od jakiegoś czasu był już na treningu. Razem pojechaliśmy na Widawę, a następnie przez Burzenin i Sieradz do Zduńskiej. Jacek robił dziś swój program treningowy więc żeby nie przeszkadzać siedziałem mu cały czas na kole. Dzięki temu miałem stosunkowo lekki trening wytrzymałościowy, a o to mi chodziło. Jazda w drugiej i trzeciej strefie, kadencje wyższe i wysokie. Pogoda dziś była super samopoczucie też.
Z kolegami Gześkiem i Piotrkiem na trasie Kotlinki - Szadek - Łask - Widawa - Zduńska Wola. Do kotlinek spokojnie rozgrzewkowo, resztę trasy do Widawy pokonaliśmy coraz mocniej podkręcając tempo na zmiany. Ostatnie kilometry pod Widawą tempo wyścigowe. Od Widawy do Zduńskiej w dosłownie spacerowym tempie. Samopoczucie bardzo dobre. Kadencje bardzo różne zależnie od ukształtowania terenu.
O 10:00 pod biedronką stawiło się 13 kolarzy ! Miałem nadzieję, że ktoś wyrazi chęć wyjazdu ze mną do Wielunia na ostatni etap wyścigu Szlakiem Bursztynowym, ale dojechaliśmy razem tylko do Widawy i dalej popedałowałem sam, a reszta pojechała na Sieradz. Wiało porządnie i całą drogę do Wielunia miałem wmordewind. Najpierw pojechałem za Wieluń do Skomlina na lotną premię, ale okazało się, że harmonogram z internetu nie pokrywa się z czasem przejazdu peletonu w rzeczywistości i musiałbym czekać dwie godziny więc wróciłem do Wielunia. Na rynku w pobliżu mety odbywał się prawdziwy festyn więc się nie nudziłem, tym bardziej, że Jacek z kolegą z Łodzi Jankiem w ramach pokonania planowanych 200km postanowili przyjechać do Wielunia. Posiedzieliśmy godzinę i Jacek z Jankiem pojechali dalej, a ja znów ruszyłem w kierunku Skomlina na przeciw peletonowi. Wreszcie po ok 10 km pojawił się wóz policyjny i samochody sędziowskie. Zawróciłem i ok 300m za samochodami sędziów gnałem do Wielunia co by mnie peleton nie dogonił. Heh opłaciło się bo kibice myśleli, że to samotna ucieczka i miałem po drodze niezły doping :-) We Wieluniu kolarze mieli do przejechania 10 rund i to kryterium uliczne zdominowali zawodnicy CCC Polsat Polkowice nadając niesamowite tempo i rozciągając stawkę. Wielu zawodników strzelało i zdublowani zjeżdżali do swoich wozów technicznych. Etap wygrał Krzysztof Jeżowski, a cały wyścig Łukasz Bodnar. Powrót do domu miałem komfortowy bo z wiatrem, pod Widawą spotkałem Jacka i razem dojechaliśmy do Zduńskiej.
Relaksacyjnie bez obciążenia treningowego na trasie do Strońska na skarpę przez Ptaszkowice i z powrotem. Jazda poniżej pierwszej strefy. Na skarpie w Strońsku chwilę podziwiałem wspaniały krajobraz doliny Warty. Pogoda cudowna samopoczucie wspaniałe.
Z kolegą Zdziśkiem pojechaliśmy do Konopnicy zobaczyć kolarzy ścigających się w XXIV Ogólnopolskim Wyścigu Kolarskim Szlakiem Bursztynowym 2009. W wyścigu biorą udział cztery polskie zawodowe grupy kolarskie, ekipa z Litwy, oraz drużyny polskich klubów kolarskich. Przyjechaliśmy trochę za wcześnie i czekaliśmy na lotnej premii w Konopnicy prawie 40 minut zanim pojawili się kolarze. Linię premii z około dziesięciosekundową przewagą minęła dwójka zawodników - Adam Wadecki i... jeszcze ktoś, ale nie znam człeka :-) Za moment pojawił się rozpędzony peleton, który miał dużo większą prędkość niż uciekająca dwójka więc ucieczka nie miała szans. Kolarze pojechali i my też... w spokojnym tempie tym razem pod dość upierdliwy wiatr. Jazda w pierwszej i drugiej strefie czyli wytrzymałościowo. Pogoda super samopoczucie dobre choć qrna kark boli nadal.
Trening na trasie Widawa i z powrotem przez Górki Grabiańskie. W większości jazda w drugiej i trochę w trzeciej strefie. Dwa minutowe powtórzenia z maksymalną kadencją, dwa podjazdy siłowo na ciężkim przełożeniu i dwa sprinty z blatu.
Po tygodniu przerwy spowodowanej chorobą nareszcie na rowerku :-) Trasa Szadek gdzie spotkałem się z Jackiem, który wyjechał wcześniej i miał już w nogach ze 60 km, potem we dwóch kierunek Łask i skrótem przez Borszewice i Gajewniki do Zduńskiej. Jazda w pierwszej i trochę w drugiej i trzeciej strefie, samopoczucie takie sobie, w dalszym ciągu ból karku :(
Samotnie na trasie Widawa - Burzenin - Sieradz - Zd-Wola. Jazda w trzeciej i czwartej strefie, kadencje średnie i wyższe. Średnia prędkość z rozgrzewką i wystudzeniem. Samopoczucie takie sobie - ból karku.
Wyjechaliśmy Jacek i ja żeby zrobić niezbyt intensywny trening, ale kilka kilometrów za Zduńską wyprzedził nas Piotrek i nie zwalniając gnał oddalając się od nas. Chcieliśmy go gonić, ale na moment mnie zatkało i Piotrek uciekł na dość znaczną odległość. Odpocząłem chwilę i jadąc z Jackiem na zmiany systematycznie choć powoli doganialiśmy uciekiniera. Dopadliśmy go za Rossoszycą. Tempo jazdy było dość wysokie i w połowie dystansu między Wartą, a Sieradzem miałem już dość i odpuściłem. Jacek poczekał za mną i razem wrócilimy do Zduńskiej Woli. Trasa Kotlinki - Rossoszyca - Warta - Sieradz - Zd-Wola.