Pojechałem góralem potrenować jazdę w terenie. Najpierw rundy w lesie andrzejowskim duktami leśnymi, potem do żwirowni w Męce techniczna runda podjazdowo-zjazdowa, słynny Upierdliwy Podjazd, który dzisiaj po raz pierwszy podjechałem w całości - dziwne, że wcześniej nie dawałem rady, dzisiaj podjechałem bez większych problemów. Powrót przez las andrzejowski do Zduńskiej. Trening na wytrzymałość siłową i anaerobową. Około dziesięć 2-4 minutowych powtórzeń z dużą intensywnością na progu tlenowym i nad progiem. Poziom wysiłku 7 Okres rozbudowy, praca nad ogranicznikami. Noga troszkę ciężka dzisiaj i samopoczucie takie sobie, pogoda za to wspaniała :)
Trening w terenie z braćmi Damianem, Mariuszem i Dawidem w ramach przygotowań do maratonu w niedzielę. Było szybko i intensywnie zgodnie z założeniami, zresztą z wycinakami takimi jak bracia Koperwasy inaczej się nie da :-) Nie wyrobiłem się za nimi na trudnej technicznie polnej drodze z wybojami i koleinami zarosłej na dodatek trawą, cóż brak techniki i "wyrobienia" w terenie. W końcu gdzieś nad rzeką Grabią na króciutkim podjeździe depnąłem tak, że pękł mi łańcuch i skończył się trening. Po nieudanych próbach połączenia łańcucha bez skuwacza dałem za wygraną i koledzy przyholowali mnie prawie 20 km do domu za co jestem im niezmiernie wdzięczny. Na marginesie - jak się nie pedałuje to w temperaturze 13-14 stopni marznie się na rowerze okropnie. Brrrr... Trening interwałowy, podjazdy siłowo, dystans tylko z jazdy, po awarii łańcucha wypiąłem licznik.
Spotkałem się z Jackiem za Szadkiem i pojechaliśmy trasą Rossoszyca - Zadzim - Dąbrówka - Szadek - Zd-Wola. Jakiś czas jechaliśmy spokojnie, a od Rossoszycy mocne tempo na zmiany. Od Szadku do Zduńskiej relaksacyjnie. Samopoczucie bardzo dobre. Kadencje różne. Słonecznie, ale zimno.
Dzisiaj pod biedronką zjawiło się 10 bikerów. Pojechaliśmy trasą Woźniki - Rossoszyca - Warta - zapora Jeziorsko - Porczyny - Szadek - Zd-Wola. Do Warty spokojnie nie licząc około dwóch kilometrów szybkiej jazdy z Markiem. Potem poczekaliśmy na resztę i do Warty dojechała dziewiątka kolarzy. Za Wartą Marek i ja ruszyliśmy mocnym tempem na zmiany. Peleton nie zareagował więc uzyskaliśmy duża przewagę. Poczekaliśmy na grupę na zaporze Jeziorsko i w siódemkę (Bronek i Heniek zostali na zaporze) pojechaliśmy w średnim tempie na zmiany dalej. Od Porczyn znowu ja i Marek zaczęliśmy ostrą jazdę, ale tym razem dołączył do nas Jurek i nie dając zmian trzymał się w kołach. Reszta została w tyle. Po postoju w Zygrach pod sklepem znów średnie tempo i jazda na zmiany całą grupą. Przed Szadkiem Piotrek bardzo mocno pociągnął, ale z Markiem usiedzieliśmy mu na kole. Marek poprawił potem ja i Piotrek został z tyłu. Od Szadku do Zduńskiej spokojnie dla wystudzenia w szóstkę (Grzesiek, Jarek, Piotrek, Marek, Jurek i ja - Marian zostal pod Szadkiem). Trening urozmaicony - długie tempówki, sporo jazdy nad progiem tlenowym, reszta wytrzymałościowo w drugiej i trzeciej strefie. Kadencje różne od średnich do bardzo wysokich. Samopoczucie bardzo dobre noga podaje w dalszym ciągu :-)
Z kolegą z teamu BCT Jackiem na trasie Widawa - Łask - Zduńska Wola. Do Sobiepanów spokojnie rozgrzewkowo potem tempo coraz mocniejsze. Jechaliśmy na zmiany w czwartej i piątej strefie, podjazdy mocno, Jacek w większości na stojąco, ja z siodełka. Za Orchowem do Zduńskiej spokojnie dla wystudzenia. Kadencje średnie i wysokie. Samopoczucie bardzo dobre, noga podawała :-)
Po pracy z Grześkiem przez Ptaszkowice i górki w Beleniu, potem pod Woźnikami spotkaliśmy jadących z przeciwka Jarka i Kacpra, więc zawróciliśmy i z powrotem tą samą drogą do Zduńskiej. Podjazdy twardo, siłowo, czyli budowanie siły na podjazdach, reszta spokojnie w pierwszej strefie, trochę w drugiej. Reasumując trening interwałowy o zróżnicowanym obciążeniu.
W piękny słoneczny pierwszomajowy, ale chłodny poranek pod biedronką stawiło się ośmiu kolarzy: Marian, Jurek, Wiesiek, Grzesiek, Marek, Andrzej, Kacper i ja. Pojechaliśmy trasą : Szadek, Dąbrówka, Zadzim, Rossoszyca, Woźniki, Sieradz, Burzenin, Widawa, od Pruszkowa samotnie Łask, Szadek, Zduńska Wola. Do Dąbrówki było spokojnie w drugiej strefie tlenowej całą grupą, "robota" zaczęła się po zjeździe na Zadzim, kilka kilometrów pod Rossoszycą zostało nas czterech i jazdę na tym odcinku można by nazwać ciągłym sprintem wszyscy jechaliśmy na full dając sobie coraz mocniejsze zmiany - chyba zaczął rządzić testosteron :) Pod samą Rossoszycą dałem sobie spokój z tym szaleństwem żeby odpocząć. Za Rossoszycą doszedłem trójkę (Grześka, Marka i Andrzeja), chłopaki wyraźnie zwolnili. Potem dogonił nas Jurek i w piątkę jechaliśmy dalej, mocno, na zmiany, ale już bez aż takiej napinki. Jurek zjechał na Zduńską w Widawie, reszta w Pruszkowie i pozostałe 35 km pokonałem sam jadąc w drugiej strefie. Trening urozmaicony, przełamujący ze względu na bardzo mocną jazdę na dłuższych odcinkach i na podjazdach. Kadencje średnie, wyższe i wysokie. Samopoczucie dobre.
Z kolegami Gześkiem i Piotrkiem na trasie Kotlinki - Szadek - Łask - Widawa - Zduńska Wola. Do kotlinek spokojnie rozgrzewkowo, resztę trasy do Widawy pokonaliśmy coraz mocniej podkręcając tempo na zmiany. Ostatnie kilometry pod Widawą tempo wyścigowe. Od Widawy do Zduńskiej w dosłownie spacerowym tempie. Samopoczucie bardzo dobre. Kadencje bardzo różne zależnie od ukształtowania terenu.
Trening na trasie Widawa i z powrotem przez Górki Grabiańskie. W większości jazda w drugiej i trochę w trzeciej strefie. Dwa minutowe powtórzenia z maksymalną kadencją, dwa podjazdy siłowo na ciężkim przełożeniu i dwa sprinty z blatu.
Wyjechaliśmy na trening w składzie: Grzesiek i team BCT - Mariusz, Dawid, Damian, Jacek i ja. Trasa Kotlinki - Rossoszyca - Zadzim - Dąbrówka - Szadek - Zd-Wola. Młodzi od razu narzucili dość wysokie tempo i musiałem chować się "w kołach". Jak tylko wyjechaliśmy na trasę do Rossoszycy zaczęło się - Mariusz podkręcił tempo do 45km/godz i wytrzymałem to może kilometr - zatkało mnie kompletnie i zostałem. Goniłem peletonik zawzięcie z prędkością ok 38-40km/godz i w końcu w Rossoszycy koledzy zwolnili i doszedłem grupę. Potem jakoś, choć z trudem trzymałem się na kole Jacka, jechaliśmy około 35km/godz, ale pod Zadzimiem miałem już dość, nogi jak z waty i definitywnie strzeliłem. Jakby tego było mało okropnie rozbolał mnie kark, wściekły i zdołowany samotnie z prędkościa 20-25km/godz pokonałem resztę trasy. Szybciej nie miałem siły jechać.