Dzisiaj pod biedronką odliczyło się sześciu kolarzy. Marek, Andrzej, Jacek z Sieradza, Kacper, Marian i ja. Pojechaliśmy na Szadek, a potem kierunek Poddębice. Pod Szadkiem odpadł Marian, a Kacper kilka kilometrów za Szadkiem. W czterech dotarliśmy do Zadzimia i tam pożegnałem się z Markiem i Andrzejem i dołączyłem (Jacek też) do napotkanej grupy pięciu szosowców z Sieradza. Pojechaliśmy w kierunku tamy Jeziorsko. W Porczynach zainicjował ucieczkę Michał i grupa sie porwała. Na tamie nie czekaliśmy już za resztą i Michał, Zbyszek i ja przez Wartę wróciliśmy do Sieradza. Ja samotnie z Sieradza do Zduńskiej. Trening urozmaicony, sporo szybkiej jazdy na zmiany, skoków i przyspieszeń. Od zapory jazda wytrzymałościowa. Kadencje średnie, wyższe i wysokie. Poziom wysiłku 6.
Trening z kolegami z teamu braćmi Dawidem, Mariuszem i Damianem, oraz z Jackiem. Mieliśmy w planach dłuższy dystans, ale trzeba było go wydatnie skrócić za sprawą nowych kół Jacka pięknych i bardzo lekkich, które nie miały w komplecie opasek pod dętkę, więc Jacek założył stare nieco już wyciągnięte i niestety z regularnością godną lepszej sprawy łapał kapcie (w sumie cztery) tym samym wyczerpując do cna rezerwy dętek w peletonie :) Tak więc zrobiliśmy rundę wokół rynku w Widawie i przez Zapolice wróciliśmy do Zduńskiej. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło bo dzięki postojom mieliśmy mocny trening powtórzeniowy na wytrzymałość siłową z całkowitym odpoczynkiem między powtórzeniami :) a i mnie udało się dotrzymać koła Jackowi i braciom Koperwasom i nie strzelić nigdzie po drodze. Podjazd w Zapolicach też dobrze mi wyszedł choć na szczycie byłem już nad progiem tlenowym.
Pod biedronką o 10:00 odliczyli się Grzesiek, Jurek, Bronek, Jacek, Piotrek, ja i jeszcze jeden Jacek - nowy z Sieradza. Ruszyliśmy na Zadzim przez Szadek, w Szadku Piotrek gdzieś się zapodział. Za Szadkiem Grzesiek z Jackiem narzucili mocne tempo (pod wiatr) więc peletonik się porwał, ale zjechaliśmy się wszyscy w Zadzimiu. Potem do Woźnik Jacek, Grzesiek i ja trochę poskakaliśmy urywając się reszcie grupki, ale na postoju w Woźnikach znów wszyscy byliśmy w komplecie. Tam przypadkiem spotkaliśmy Janka z Łodzi długodystansowca startującego w maratonach. W Sieradzu Jacek pojechał do domu, ale dołączył do nas Zdzisiek i w szóskę ruszyliśmy na Widawę. Za Sieradzem zaczęła się mocna jazda na zmiany i Bronek, a potem Jurek odpuścili i zostaliśmy w czterech. Jazda z mocnymi Grześkiem, Jackiem i świeżym Zdziśkiem była dla mnie dobrym sprawdzianem - licznik rzadko pokazywał poniżej 40 km/godz. Pod Widawą byłem już solidnie zmęczony. Z Widawy pojechaliśmy na Łask i gdzieś pod Sędziejowicami w którymś momencie usłyszeliśmy tuż za plecami przeraźliwy pisk opon hamującego samochodu. Instynktownie jak na komendę zjechaliśmy z asfaltu do rowu i niestety Grzesiek zaliczył lot przez kierownicę i pokaleczył sobie nos. Debil w blachosmrodzie, który o mało nas nie rozjechał nawet się nie zatrzymał. Niestety Grzesiek trochę bardziej się poturbował i nie mógł jechać dalej więc w Sędziejowicach przyjechał po niego kolega samochodem, a my spokojnym tempem ( w trójkę) wróciliśmy do Zduńskiej.
Krótki trening wytrzymałości siłowej na górkach w Beleniu. Dojazd przez Ptaszkowice i powrót też, z wysoką kadencją. Podjazdy z blatu siłowo. Noga ok, po wczorajszym osłabieniu nie ma śladu :)
Krótki trening przez las andrzejowski do Męki i z powrotem przez Ogrodziska. Równe stałe tempo ze średnią kadencją przez cały dystans. Poziom wysiłku 4. Trzy dni bez roweru pozwoliły wypocząć i noga podawała ;)
Z Jackiem i braćmi Dawidem i Mariuszem w strojach teamowych. Pojechaliśmy trasą Polków, górki w Beleniu, Zapolice - tam Dawid pojechał do Zduńskiej, a my w trójkę na Widawę - Burzenin - Sieradz i przez Woźniki i Polków do Zduni. Jazda na zmiany, od czasu do czasu przyspieszenia, sprinty i próby ucieczek. Trening wytrzymałości siłowej i mocy. Samopoczucie dobre, choć po wczorajszym treningu nogi miałem trochę ciężkie i koledzy uciekli mi dwa razy, a pod koniec zaczęło boleć prawe kolano. Kadencje średnie (dwa powtórzenia z bardzo wysoką kadencją). Poziom wysiłku 7. Prędkość średnia z rozgrzewką i wystudzeniem.
Popołudniowy trening na trasie Widawa - Burzenin - Sieradz - Zd-Wola. Do Burzenina wiatr boczny w plecy, potem boczny z przodu, a od Sieradza wmordewind, a wiało mocno. Dzisiaj trening wytrzymałości siłowej, kadencje średnie i niższe. Poziom wysiłku 7. Samopoczucie dobre, pogoda... po transmisji Giro wypogodziło się wreszcie i przestał padać deszcz więc mogłem pojechać i nie zmoknąć.
Krótki, ale intensywny trening szosowy na górkach w Beleniu i Strońsku. Dojazd przez Polków i Rzechtę. Górki zaliczyłem 3 razy w sumie 6 podjazdów (środkowy się nie liczy za mały). Jazda na twardym przełożeniu z blatu z dość niską kadencją siłowo w siodełku. Między kolejnymi podjazdami odpoczynek - 2-3 minuty spokojnego kręcenia. Powrót przez Ptaszkowice, od Marżynka w bardzo spacerowym tempie. Na Holendrach złapałem kapcia :( Na górkach w Beleniu spotkałem trenera zduńskowolskiej sekcji kolarskiej pana Pawlaka z dwoma jego podopiecznymi, którzy też ćwiczyli podjazdy. Mijając się z kolarzami pozdrowiliśmy się po kolarsku :) natomiast trener stał na poboczu na szczycie górki i bacznie trochę ze zdziwieniem mi się przyglądał ;)
Samopoczucie dobre, chłodno wiatr silny. Poziom wysiłku 6. Pulsometr zgłupiał, pokazał w którymś momencie 225, więc wpisałem najwyższy prawidłowy jaki zauważyłem, zresztą puls nie był dziś istotny.
Dziś pod biedronką o 10:00 stawiło się sporo kolarzy, ale ponieważ przyjechałem na zbiórkę nową szosówką zrobił się mały bałagan i zapomniałem policzyć... chyba ponad 10 chłopa. Z Grześkiem, Markiem, Dawidem, Bronkiem i Marianem wyruszyliśmy w kierunku Buczka żeby spotkać się z grupą z Bełchatowa. Reszta pojechała inną trasą. Tuż przed Buczkiem z przeciwka nadjechała około dziesiątka kolarzy (same wycinaki na oko) i po przywitaniu obraliśmy kurs na Bełchatów i górę Kamieńsk. Tempo było w miarę spokojne do czasu gdy po postoju pod spożywczakiem ruszyliśmy w dalszą drogę i ucieczkę zainicjował kolarzyk z teamu Legia Felt. Zaczęła się ostra jazda co by dogonić dwójkę uciekinierów i niestety nie wytrzymałem tempa, ale potem grupa poczekała. Do Kamieńska dojechaliśmy w piątkę bo reszta pojechała jakąś inną drogą (spotkaliśmy się na podjeździe pod Kamieńsk). Zaliczyliśmy podjazd jeden raz i qrcze dzisiaj słabo mi poszło - od połowy podjazdu strasznie się męczyłem. Być może z powodu innej geometrii nowej ramy. Muszę trochę pojeździć żeby przyzwyczaić się do nowego rowerka. W powrotnej drodze koledzy z Bełchatowa pojechali z nami aż pod Zelów. Powrót do Zduńskiej przez Zelów i Łask pokonaliśmy w średnim tempie w czwórkę na zmiany, a od Karsznic już spokojny rozjazd.
Samopoczucie raczej kiepskie dzisiaj, obolałe ciężkie nogi. Poziom wysiłku 7.