Wyjechaliśmy Jacek i ja żeby zrobić niezbyt intensywny trening, ale kilka kilometrów za Zduńską wyprzedził nas Piotrek i nie zwalniając gnał oddalając się od nas. Chcieliśmy go gonić, ale na moment mnie zatkało i Piotrek uciekł na dość znaczną odległość. Odpocząłem chwilę i jadąc z Jackiem na zmiany systematycznie choć powoli doganialiśmy uciekiniera. Dopadliśmy go za Rossoszycą. Tempo jazdy było dość wysokie i w połowie dystansu między Wartą, a Sieradzem miałem już dość i odpuściłem. Jacek poczekał za mną i razem wrócilimy do Zduńskiej Woli. Trasa Kotlinki - Rossoszyca - Warta - Sieradz - Zd-Wola.
Wyjechaliśmy na trening w składzie: Grzesiek i team BCT - Mariusz, Dawid, Damian, Jacek i ja. Trasa Kotlinki - Rossoszyca - Zadzim - Dąbrówka - Szadek - Zd-Wola. Młodzi od razu narzucili dość wysokie tempo i musiałem chować się "w kołach". Jak tylko wyjechaliśmy na trasę do Rossoszycy zaczęło się - Mariusz podkręcił tempo do 45km/godz i wytrzymałem to może kilometr - zatkało mnie kompletnie i zostałem. Goniłem peletonik zawzięcie z prędkością ok 38-40km/godz i w końcu w Rossoszycy koledzy zwolnili i doszedłem grupę. Potem jakoś, choć z trudem trzymałem się na kole Jacka, jechaliśmy około 35km/godz, ale pod Zadzimiem miałem już dość, nogi jak z waty i definitywnie strzeliłem. Jakby tego było mało okropnie rozbolał mnie kark, wściekły i zdołowany samotnie z prędkościa 20-25km/godz pokonałem resztę trasy. Szybciej nie miałem siły jechać.
Po pracy pojechałem zrelaksować się na łonie natury. Polnymi drogami do starorzecza Warty pod Strońskiem. Zatrzymałem się żeby popatrzeć na parkę zakochanych łabędzi. Te jak mnie zauważyły przerwały gody i zaczęły podpływać z lekka ku mnie, a jak znalazły się na brzegu zaatakowały mnie fukając nieprzyjaźnie. Wycofałem się na "z góry upatrzone pozycje". Przez Pstrokonie dotarłem na skarpę w Strońsku gdzie paralotniarze kończyli właśnie loty i pakowali sprzęt. Zrobiło się późno więc zrobiłem sobie tempówkę do Zduńskiej na dystansie ok. 7 km. Pogoda wspaniała, samopoczucie super. Fotki na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Z kolegą z teamu Jackiem na trasie Widawa - Burzenin - Sieradz - Polków. Jacek ćwiczył dziś "deptanie" czyli jazdę na ciężkim przełożeniu z niską kadencją przez godzinę, więc cały ten czas siedziałem mu na kole. Dopiero pod Sieradzem trochę pociągnąłem. Od Sieradza do Zduni spokojnie w pierwszej i drugiej strefie. Samopoczucie.. nogi z początku ciężkie po wczorajszym treningu, ale później się rozkręciłem. Pogoda idealna na rower. Moje kadencje średnie i wysokie.
Trening z kolegami Jarkiem, Piotrkiem i Grześkiem. Trasa Kotlinki - Szadek - Łask - Zd- Wola. Do Szadku spokojnie rozgrzewkowo, potem tempo na zmiany do Łasku. Zatrzymałem się na chwilę w sklepiku i koledzy gdzieś się zapodziali, więc samotnie kontynuowałem jazdę - tempówka do mostu karsznickiego. Reszta spokojnie na ochłonięcie.
Samopoczucie dobre, ciepło więc dzisiaj ubrany na krótko.
Trening - sprawdzian siły i wytrzymałości siłowej na podjazdach. Z siłą ok. w końcu trzy miesiące siłowni coś dały, ale z wytrzymałością siłową kiepsko, nogi szybko robią się "puste", może też z powodu grypy jelitowej, która mnie męczyła przez trzy dni. Poza tym "surowa" siła wymaga "urobienia" na rowerze. Za trzy dni maraton w Łodzi może być różnie, pozostaje nastawić się mentalnie :-)
Trzy podjazdy w Zapolicach i Beleniu średnia kadencja dość twarde przełożenie, w siodełku. Dwa powtórzenia z bardzo wysoką kadencją na łagodnych zjazdach. Reszta w drugiej strefie. Samompoczucie dość dobre, pogoda wspaniała.
Samotnie do Łasku i pod Pruszków żeby spotkać się z grupą kolegów, którzy wyjechali wcześniej. Z powrotem już w grupie tą samą drogą. Kilka przyspieszeń na łagodnych podjazdach, reszta w spokojnym tempie. Samopoczucie dobre mimo bólu brzucha, który jeszcze pozostał po dwóch dniach grypy jelitowej. Pogoda słoneczna i wiosenna.
Trening na trasie Łask, Lutomiersk, Janowice, Łask, Szadek, Boczki, Zd-Wola. Jazda w drugiej i trzeciej strefie, kadencje od średnich do wysokich. Pięć minutowych powtórzeń z bardzo wysoką kadencją. Samopoczucie dobre choć bolał mnie kark (przesadziłem na siłowni we wtorek)
Samotna jazda ma swoje zalety i uroki. Trochę zmęczony grupowymi jazdami na szosie dzisiaj pojechałem tak jak planowałem - cały dystans wytrzymałościowo bez napinki z tętnem nie przekraczającym 140 uderzeń. No, może z wyjątkiem podjazdów w Beleniu i Strońsku gdzie tętno skoczyło na chwilę do 160. Pogoda nie dopisała, od początku mżyło z przerwami, a po dwóch godzinach zaczęło padać i dlatego dziś tylko 74 kilometry. Trasa - Beleń, górki w Strońsku, dolina Warty, Pstrokonie, Burzenin, szosą do Sieradza, Woźniki, Męka (żwirownia w Męce) i powrót do Zduńskiej Woli przez lasy andrzejowskie. Samopoczucie bardzo dobre mimo paskudnej pogody. Trening wytrzymałościowy E1, E2, trochę technika jazdy w terenie.
Samotnie do Widawy i z powrotem spokojnie w tlenie. Wyliczyłem czas tak żeby zdążyć na 15:00 pod biedronkę gdzie stawiło się dzisiaj (razem ze mną) dziewięciu kolarzy. Pojechaliśmy do Warty przez Rossoszycę, polowe lotnisko i z powrotem tą samą drogą. Do Warty jazda na zmiany pod wiatr w dość mocnym tempie. Kilka kilometrów przed nawrotem puściłem koła i spokojnie jadąc poczekałem na powracających kolegów. Reszta jazdy z wiatrem, ale spokojnie nie licząc szybkiego przejazdu przez lotnisko polowe. Nogi dzisiaj miałem ciężkie po czwartkowej siłowni, trzy razy zostawałem i jechałem za grupą :( żeby zbić trochę tętno. Trening wytrzymałościowy, tempo w grupie, kadencje średnie.