Pojechałem góralem do Strońska na skarpę i nad starorzecze Warty odpocząć po pracy. Jazda relaksacyjnie bez obciążenia treningowego, poniżej pierwszej strefy. Zaczynam składanie nowej szosówki, wygląda obiecująco jak na początek :)
Po pracy pojechałem zrelaksować się na łonie natury. Polnymi drogami do starorzecza Warty pod Strońskiem. Zatrzymałem się żeby popatrzeć na parkę zakochanych łabędzi. Te jak mnie zauważyły przerwały gody i zaczęły podpływać z lekka ku mnie, a jak znalazły się na brzegu zaatakowały mnie fukając nieprzyjaźnie. Wycofałem się na "z góry upatrzone pozycje". Przez Pstrokonie dotarłem na skarpę w Strońsku gdzie paralotniarze kończyli właśnie loty i pakowali sprzęt. Zrobiło się późno więc zrobiłem sobie tempówkę do Zduńskiej na dystansie ok. 7 km. Pogoda wspaniała, samopoczucie super. Fotki na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Inauguracja sezonu maratonów MTB. Do Łodzi mamy stosunkowo blisko (50 km) więc godzinka jazdy i byliśmy na miejscu. Żelazny skład Teamu BCT : Jacek, ja i bracia Damian, Dawid i Mariusz wystartowaliśmy na dystansie mega. Trasa super wytyczona, wymagająca, mnóstwo podjazdów niektóre bardzo strome i zjazdy gdzie trzeba było naprawdę uważać. Po stacie na kilkukilometrowym odcinku asfaltu jakoś trzymałem się z moim piątym sektorem, ale jak tylko wjechaliśmy w teren zacząłem zostawać. Na zjazdach czułem lęk i dawałem się wyprzedzać. Na płaskim też mnie wyprzedzano tyko na podjazdach trzymałem się z innymi. Dopiero po dwudziestym kilometrze jak byłem gdzieś na poziomie ósmego sektora poczułem rytm wyścigowy i zacząłem mozolnie odrabiać straty. Po czterdziestym kilometrze ci którzy wcześniej wyprzedzali mnie bez trudu, osłabli i po kolei systematycznie doganiałem kolejnych zawodników szczególnie na podjazdach, a tych nie brakowało w końcówce dystansu. Im bliżej mety tym lepiej się czułem, dopiero dwie ostatnie strome góry na trzy kilometry przed metą dały mi solidnie w kość, ale obie pokonałem "w siodle". Na koniec jeszcze wygrałem finisz z bikerem, który ostatni kilometr trzymał się za mną. Koledzy z teamu pojechali wyśmienicie - Mariusz wygrał w kategorii M1 i 10 w open mega, Dawid 3 w MJ i 20 w open, Damian 10 w M1, 53 w open, Jacek 82 w M3 i 221 w open, a ja 23 w M5 i 299 w open. Miałem przyjemność poznać Karolinę Kozelę czołową zawodniczkę MTB w Polsce :-)
Pogoda dopisała ciepło i słonecznie prawie wszyscy kolarze jechali "na krótko".
Podsumowując liczyłem na lepszy wynik, ale za dużo straciłem na pierwszych 20 kilometrach.
Trening z kolegami z teamu braćmi Dawidem i Mariuszem na żwirowni w Męce. Dojazd i powrót w dość mocnym tempie. Na miejscu robiliśmy ok 3 kilometrowe rundy w urozmaiconym terenie, więc było dużo technicznej jazdy, podjazdów i zjazdów. Ja zrobiłem cztery rundy, koledzy pięć. Samopoczucie kiepskie, czułem zmęczenie i ciężkie nogi, bolał kark. Za tydzień maraton w Łodzi a u mnie kiepsko z formą na terenowych podjazdach. Pogoda też do kitu cały czas padał deszcz.
Samotna jazda ma swoje zalety i uroki. Trochę zmęczony grupowymi jazdami na szosie dzisiaj pojechałem tak jak planowałem - cały dystans wytrzymałościowo bez napinki z tętnem nie przekraczającym 140 uderzeń. No, może z wyjątkiem podjazdów w Beleniu i Strońsku gdzie tętno skoczyło na chwilę do 160. Pogoda nie dopisała, od początku mżyło z przerwami, a po dwóch godzinach zaczęło padać i dlatego dziś tylko 74 kilometry. Trasa - Beleń, górki w Strońsku, dolina Warty, Pstrokonie, Burzenin, szosą do Sieradza, Woźniki, Męka (żwirownia w Męce) i powrót do Zduńskiej Woli przez lasy andrzejowskie. Samopoczucie bardzo dobre mimo paskudnej pogody. Trening wytrzymałościowy E1, E2, trochę technika jazdy w terenie.
Trening objętościowy. Miałem jechać z grupą na szosówce, ale po wczorajszych opadach jezdnie były mokre więc zdecydowałem się na samotną jazdę góralem. Przez Widawę do Burzenina i stamtąd skrótem polnymi drogami do Strońska gdzie spotkałem kolarza z Łasku i razem przez Rossoszycę i Szadek do Zduńskiej. Starałem się nie przekraczać tętna powyżej 140 Hr na płaskim. Na podjazdach (trochę mnie ponosiło) dochodziło do 165 Hr.
Okres podstawowy I, wytrzymałościowo E2, prędkość max 48,5 km/godz. Samopoczucie dobre.
Dzisiaj umówieni byliśmy (ja i bracia Mariusz, Dawid i Damian) z kolarzami z Sieradza na wspólny trening w terenie. Jak zwykle na żwirowni w Męce, ale tym razem pojechaliśmy inną drogą by wyjechać sieradzakom naprzeciw. Spotkaliśmy ich pod Woźnikami i pojechaliśmy ośnieżonymi drogami na żwirownię. Tam po przejechaniu mojej "ulubionej" rundy (ciężko było w zmrożonym śniegu) sieradzaki pojechali do domu, a Dawid i Mariusz zaliczyli jeszcze parę podjazdów (ja się tylko przyglądałem, brnięcie w śniegu dało mi w kość).
Samopoczucie dobre, prędkość max 52,74 km/godz.
Spotkanie z kolarzami z Sieradza czyli Wersal na środku szosy.
Podjeżdżanie w wykonaniu Mariusza
Więcej fotek na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Dzisiaj pojechaliśmy jak zwykle na żwirownię w Męce pomęczyć się trochę w głębokim śniegu. Bracia Mariusz, Dawid, Damian i ja. Za Lasem Andrzejowskim dogoniliśmy trzech znajomych kolarzy z Sieradza, wśród nich był Zbyszek Toboła - chłopak ma około siedemdziesiąt lat i śmiga jak junior. Przyjechali z nami do Męki i pognali dalej szosą, a my w las brnąć w śniegu. Na żwirowni pokręciliśmy trochę po ścieżkach leśnych, było trochę podjeżdżania i zjazdów. Powrót ze żwirowni do domu w szybkim tempie leśnymi duktami - mój puls oscylował od 150 do 170 Hr - śnieg skutecznie stawiał opór oponom.
Okres przygotowawczy Technika jazdy w trudnych warunkach. Dzisiaj dużo jazdy na wysokim tętnie. Prędkość max 52,7 km/godz. Puls max 172 Hr samopoczucie dobre. Więcej fotek na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
W nocy napadało sporo śniegu, więc z braćmi Dawidem, Mariuszem i Damianem pojechałem potrenować w terenie. W Męce czekali na nas bikerzy z Sieradza - Marcin z Bajkszopu i Zdzisiek z Teamu Tubądzin. W szóstkę przez ponad półtorej godziny ćwiczyliśmy podjazdy i zjazdy. Sporo było gleb, ale zupełnie niegroźnych. Śnieg amortyzował skutecznie i równie skutecznie utrudniał jazdę. Tylko Dawidowi udało się dzisiaj pokonać mój ulubiony Upierdliwy Podjazd, na którym dzisiaj właściwie trenowałem bardziej podprowadzanie roweru niż podjeżdżanie ;)
Okres przygotowawczy (jeszcze) Trening wytrzymałościowy E1,E2 i technika jazdy w trudnych warunkch :)
Prędkość max 31,5 km/godz. bez pulsometru, samopoczucie dobre mimo bolącego żebra i przeziębienia.
Więcej fotek na http://picasaweb.google.com/Jakub.Team.BCT
Samotnie na góralu do żwirowni w Męce i z powrotem. W tygodniu popadało trochę śniegu więc opory toczenia były większe niż w ubiegłą niedzielę i znowu jechałem z dość wysokim tętnem. W Męce pojechałem trzy rundy podjazdowo-zjazdowe (te co zawsze) i pojeździłem tu i tam po leśnych drogach. Zaliczyłem lot przez kierownicę w całkiem banalnym i łatwym miejscu ot metrowe zagłębienie, może cztery metry długości, które przejeżdżałem dziesiątki razy. Zaryłem przednim kołem w miękkim żwirze ukrytym pod śniegiem tak skutecznie, że wyleciałem z siodła jak z katapulty i rąbnąłem głową w przeciwległy stok. Kask ucierpiał ja nie :) Pochmurno, zero stopni, prawie bezwietrznie. Samopoczucie dobre, ale... cóż rozzłościła mnie ta gleba na początku treningu. Trza mocno pracować nad techniką i opanowaniem roweru.
Okres przygotowawczy Trening wytrzymałościowy - E2 (znowu na zbyt wysokim tętnie)
Prędkość max 31,2 km/godz, tętno max 163 Hr, przejazdowe od 137 do 152 Hr.
Wracam do domu, a na podwórku mój syn z kolegą stworzył takie cudo ;)