Szosa samotnie Widawa - Burzenin - Sieradz - Zd-Wola. Trening w drugiej strefie czyli wytrzymałościowo, kadencje część dystansu niskie i trochę wysokie. Za Burzeninem przycisnąłem na kilka minut żeby dogonić kolarza jadącego przede mną. Okazało się, że jest z teamu Tubądzin i startuje w maratonach szosowych. Pogadaliśmy trochę i w Sieradzu ja pojechałem na Zduńską, a on do domu. Średnie tętno 130 max 164 (pościg). Ciepło i dość wietrznie do Widawy wmordewind potem boczny od Sieradza w plecy.
Trening szosowy z udziałem ośmiu !! kolarzyków. Imion nie wymieniam bo nie wszystkich znam z niektórymi widziałem się po raz pierwszy. Pojechaliśmy trasą Szadek i okolice - Łask - Zduńska Wola. Początkowo tempo rozgrzewkowe potem najmocniejsi zaczęli harce. Trochę skoków, sporo długich odcinków jazdy w mocnym tempie, to znów spokojnie w oczekiwaniu na słabszych. Trening urozmaicony, mam nadzieję, że wyklaruje się niezła grupa szosowa i można będzie wreszcie ustanowić jakieś stałe miejsce i termin spotkań. Moje tętno średnie 144 (coś wysokie dzisiaj) max 172. Pogoda idealna na tening, samopoczucie dość dobre choć nogi troszkę ciężkie.
Maraton Mazovia MTB w Nidzicy. Pojechaliśmy w składzie Jacek, ja i trzech braci Damian, Mariusz i Dawid. Wyjazd o 4:00 więc nie było dużo czasu na sen. Po przyjeździe formalności, przebieranie, ostatnie przeglądy rowerów, rozgrzewka i na start. Średniowieczny rycerz krzyżacki hukiem z armaty obwieścił rozpoczęcie wyścigu - wszak Nidzica to dawna twierdza krzyżacka, a start nastąpił spod zamczyska. Teren wokół Nidzicy jest silnie pofałdowany więc trasa była wymagająca i wyczerpująca. Bardzo długie i dość strome, a niekiedy bardzo strome podjazdy, zjazdy podnoszące arenalinę, różne rodzaje podłoża nawet bruki (w lesie!) z czasów średniowiecza i prawie cały czas trasa wiodła przez lasy. Koledzy pojechali świetnie (mają za sobą kilka prawdziwie górskich maratonów) Mariusz 2 w kategorii MJ 12 w open mega, Dawid 7 w kategorii MJ 46 w mega, Damian dwunasty w M1 71 w mega, Jacek 16 w kategorii M3 i 69 w open mega. Ja z racji bolącej nogi i żeber po wypadku w Mławie, jechałem poniżej swojego tętna optymalnego na wyścigu, pierwsze kilometry po prostu się bałem (uraz po wypadku ?), ale w końcu strach minął i mogłem cieszyć się wyścigiem. Na podjazdach nie oszczędzałem się i wyprzedzałem ile się dało. Niestety na płaskich odcinkach i zjazdach musiałem oszczędzać kontuzjowaną nogę. Na pocieszenie udało mi się wygrać finisz z grupki z którą jechałem ostatnie kilometry. Mój wynik 346 w open mega i 27 w M5.